środa, 6 lipca 2011

1. Phoebe

Usłyszałam budzik. ,,Cholera, znowu do szkoły'' - pomyślałam. Oto ja. Phoebe. Jestem nastolatką, hmmm, można by powiedzieć, że niezbyt zwyczajną. To ja zawsze miałam najgorsze zachowanie w klasie, no dobra, w całej szkole, moim jedynym przyjacielem był AJ, który od kilku miesięcy nie chodzi do szkoły, bo został zamknięty w poprawczaku. Musiał jeszcze po drodze ze dwa razy pójść na odwyk. Dlaczego taka jestem ? Sama nie wiem. Zawsze chciałam się zmienić, ale to jakoś nie wychodziło. Gdy chciałam komuś pomóc, nikt mi nie wierzył, nikt nie chciał ze mną gadać. W końcu dałam sobie spokój. Teraz jestem jaka jestem. Mój ojciec, który chciał zrobić wszystko, żeby mnie ''poprawić'' wysłał mnie do prywatnej szkoły. Strasznie go za to znienawidziłam. Totalnie nie mogę się dogadać z tymi przylizanymi człowieczkami z klasy. Owszem, są czasami mili, ale nie dla mnie. Nauczyciele też chyba za mną nie przepadają. Myślę, że bardziej odpowiednim słowem było by ''nienawidzą mnie''. No ale cóż...
Wstałam, ubrałam się. (Od razu uprzedzając wasze wątpliwości, ubieram się jak normalna dziewczyna, nie na czarno i nie maluję się na pandę, prawie w ogóle się nie maluję, tylko czasami poczerniam swoje rzęsy, mam ciemno rude włosy i na serio nie wyglądam jak ''emo'' ani nic innego). Spojrzałam za zegarek. 5 minut do mojego autobusu. Nie, teraz nie chciałam się spóźnić. Nie dzisiaj. Chociaż raz. Wybiegłam z domu biegiem. Chyba nawet zapomniałam zamknąć drzwi. Biegłam do przejścia dla pieszych. Przystanek był po drugiej stronie ulicy. Już widziałam nadjeżdżający autobus. O nie, dzisiaj się nie spóźnię. Zdecydowałam. Przebiegłam szybko przez ulicę nie patrząc, czy coś jedzie. Nie, wcale nie przebiegłam. Usłyszałam tylko coś... Jakby trąbienie samochodu i krzyki, pisk opon. Poczułam ból, ale tylko przez chwilę, później nie czułam nic. Przecież nie umarłam.
I wtedy zobaczyłam światło, a w nim Ją i Jego. Byli piękni. A szczególnie On. Wtedy chyba zasnęłam, bo nie pamiętałam nic więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz