sobota, 1 października 2011

24. Clay

Siedziałem tak w aucie, a łzy kapały mi na spodnie. Gdyby nie one, pewnie pobiegłbym za nią, przytulił ją i pocałował, bez względu na wszytko. Tęskniłem za nią. I nie wierzyłem, że ją kiedykolwiek jeszcze zobaczę. Te zadania... szlag by je trafił. Nie wiedziałem, jak mogę jej pomóc. Wyklinałem się za to co powiedziałem, co zrobiłem.
Siedziałbym dalej bezczynnie w samochodzie, walcząc z własnymi myślami, gdyby nie stukanie w szybę. Otarłem szybko łzy, chociaż i tak nic to nie dało, bo osoba pukająca w szybę pewnie od dłuższego czasu już mi się przyglądała. Podniosłem wzrok i ujrzałem nikogo innego, jak Yoshiyo. Wysiadłem z samochodu i oparłem się o samochód. Japończyk wpatrywał się we mnie z uwagą. W końcu odezwał się.
- Gdzie jest Phoebe?
Nie umiałem do końca odpowiedzieć na to pytanie, więc odparłem tylko:
- W szkole. Robi zadanie.
- Aha... - zastanowił się. - A czy ty nie powinieneś jej pomóc?
Milczałem.
- Eh... Clay, czy jej się uda? - zapytał nagle po dłuższej chwili milczenia. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem - Czy jej się uda zrobić wszystkie misje?
Znów milczałem.
- Cholera, Clay! - prawie krzyknął Yoshiyo - Czy ty naprawdę myślisz, że gdy zawiesisz głowę i będziesz się martwił o Phoebe to wszystko się ułoży? Czy myślisz że to najlepsze, co mógłbyś jej ofiarować? Pomyśl! Nic ci to nie da. Musisz być silny, Clay. Zrób coś! Tylko ty możesz jej pomóc!
Podszedłem do niego i wlepiłem w niego wzrok. W jego oczach widać było lekki strach, lecz nie odwrócił wzroku. Położyłem mu rękę na ramieniu.
- Dziękuję - powiedziałem i odwróciłem się, aby poszukać Phoebe. Aby jej pomóc.
Znalazłem ją przy drzwiach do klasy. Najwyraźniej czekała na koniec lekcji. Stanąłem obok niej. Drgnęła. Nie odwróciła głowy, by na mnie spojrzeć. Nie musiała. Staliśmy tak, aż zadzwonił dzwonek szkolny.
- Widzisz mnie tylko ty - szepnąłem jej do ucha i się odsunąłem. Zauważyłem, że kiwnęła głową.
Z klasy wypływała fala licealistów cieszących się z końca zajęć szkolnych. Phoebe dołączyła do jednej z uczennic. Koleżanka Phoebe była niewiele od niej wyższa, miała krótkie, czarne włosy. W ogóle to cała była ubrana na czarno. Obie dziewczyny poszły w kierunku schodów, a ja za nimi. Doszliśmy do schodów ewakuacyjnych z których nikt prawie nie korzystał; idealne miejsce na tego typu rozmowę, która miała się niebawem odbyć.

1 komentarz: