sobota, 11 maja 2013

27. Phoebe

Sparaliżowana i głupia.
Bo taka właśnie byłam.
Nie potrafiłam niczego z siebie wydusić. Nie mogłam krzyknąć ani wyszeptać jego imienia. Nie potrafiłam widzieć i myśleć.
Upadam
Ktoś zawołał moje imię i mnie złapał za ramiona.
Co się ze mną działo i gdzie ja jestem?
Otworzyłam oczy.
Łąka?
Głęboki wdech. Tak, z pewnością łąka za miastem. Z oddali słyszę słabo szum samochodów.
Pięknie tu. Zachód słońca, wysoka trawa, świeże powietrze, samochód i płaczący chłopak siedzący na masce...
Płaczący.
Yoshiyo...
Clay.

- NIE! - krzyknęłam głośno. Yoshiyo poderwał się z miejsca, zaskoczony. Błyskawicznie otarł łzy z oczu.
- Phoebe...
- NIE! MUSIMY GO URATOWAĆ!
- Phoebe...
- RATUJMY GO! - krzyknęłam - RATUJMY! MUSIMY COŚ ZROBIĆ... - głos mi się załamał - proszę... Yoshiyo...
Znowu osunęłam się na nogi. W przypływie emocji nawet nie zauważyłam, kiedy wstałam. Teraz czułam się bezradna. Poczułam łzy na policzkach. Mimowolnie zaczęłam się trząść.
- Phoebe... - powtórzył Yoshiyo i niepewnie do mnie podszedł. Usiadł obok mnie i przytulił.
Ciepło.
- Proszę...
- Już już... Wypłacz się... - pocieszał mnie Japończyk.
- Nie... Yoshi... - w odpowiedzi tylko głaskał mnie po włosach.
Mijały minuty i łzy. Słońce zaszło, na niebie pojawiały się gwiazdy. Łzy mijały dalej.
- Yoshiyo - odezwałam się nagle - wstańmy.
Spojrzał na mnie, kiwnął głową i podał rękę. Westchnął, znów na mnie spojrzał i czekał.
- Zróbmy coś. Musimy mu pomóc, Yoshiyo.
- Nic nie zrobimy.
- Musimy - trwałam przy swoim.
- Nie wiemy, gdzie jest.
- Więc go poszukajmy.
- Jak sobie to wyobrażasz?
Zamilkłam. Byłam pewna siebie, lecz w tej chwili bezradność brała górę.
- Przecież musi być jakiś sposób - mruknęłam w końcu.
Prychnął.
Cisza.
- Podziwiam cię - usłyszałam nagle.
- Co?
- Podziwiam cię, Phoebe.
- Dlaczego?
- Bo jesteś silna i się nie poddajesz.
- Przecież jesteś taki sam, Yoshi.
- Kiedy ja straciłem narzeczoną, rozpaczałem przez wiele tygodni, miesięcy... A ty... W kilka godzin tak... - jąkał się - Jesteś silna - powiedział twardo w końcu.
- Yoshiyo...
- Co?
- Dziękuję.

1 komentarz: