środa, 31 sierpnia 2011

17. Phoebe

Pokój, który wskazała mi Elizabeth był cały biały. Wszystko, dosłownie wszystko było tu białe. Dywan, mały stolik i fotel, łóżko oraz pościel, firanki. Szczerze mówiąc, niezbyt mi się to podobało. Usiadłam na łóżku. Po pierwsze, nie wiedziałam, gdzie jestem. No bo wyobraźcie sobie moją sytuację, wiesz tylko, że za dużo tu białego. Głowa przeraźliwie mnie bolała. Strasznie zaschło mi w gardle. Wstałam i cicho otworzyłam drzwi. Wyszłam do holu,do którego się ''prze teleportowaliśmy''
-...ją. Kochasz ją, Clay. - Elizabeth dosyć głośno rozmawiała z Clayem.
- Nie, to nie tak. Próbuję ją po prostu do nas przekonać ! Ta ruda nic dla mnie nie znaczy. Jest N I K I M - Odpowiedź Claya sprawiła, że zakręciło mi się w głowie. Nie widzieli mnie, nie wiedziałam co robić. W oczach pojawiły mi się łzy i nic już nie widziałam. Byłam pewna, że mówi o mnie. Skręciłam korytarzem w prawo i znalazłam kuchnię. Oparłam się o blat. Nie wiem nawet, dlaczego płakałam. Przecież rzeczywiście nic między nami nie było. Nie znalazłam w lodówce nic do picia, w szafkach też niczego nie było. Kuchnia wyglądała jakby nikt tu nie mieszkał. I była równie biała jak sypialnia. Skierowałam się do pokoju, w którym najprawdopodobniej był Yoshiyo. Wytarłam łzy i wzięłam kilka głębokich wdechów.
Zapukałam do drzwi.
- Wejdź, Phoebe.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - Uśmiechnęłam się zaskoczona.
- Wydajesz się... Jesteś tu najmilsza i chyba tylko ciebie obchodzi to, że zupełnie nie wiem gdzie jestem i co robić.
- Nie martw się, ja wiem prawie tyle samo co ty. - uśmiechnęłam się znów, tym razem smutno. - Ale mogę opowiedzieć ci wszystko co wiem.
No i opowiedziałam mu, o liście z tym, co mam zrobić, zaczynając od mojej ''śmierci'' i wytłumaczyłam mu mniej więcej kto to jest Elizabeth i Clay.
- To może teraz ty mi opowiesz, gdzie jechałeś i czy ktoś na ciebie czeka?
- Tak, nie miałem czasu, żeby to wytłumaczyć. - Yoshiyo wyglądał już trochę lepiej. - Jechałem do domu, w którym nikt na mnie nie czekał. Moja dziewczyna, a właściwie już narzeczona zginęła zaraz po oświadczynach. Nie wiem co się stało. Byliśmy nad jeziorem i spędzaliśmy miło czas, ciesząc się zaręczynami... - coraz trudniej przychodziło mu opowiadać. Tak bardzo chciałam mu pomóc. - ... Zasnęliśmy na plaży... Bo to jest prywatne jezioro mojego dziadka. Obudził mnie krzyk Katie. Kiedy wstałem, było ciemno i nie wiedziałem, gdzie jest. Nie było jej obok. Ktoś uderzył mnie w głowę i straciłem przytomność. Zadzwoniłem na policję. Zaczęli śledztwo, ale na razie nic nie znaleźli. Wracałem do domu. I dalej już wiesz, co się działo.
- Tak bardzo chciałabym ci pomóc. - Mówiłam to, co myślałam. - Jestem pewna, że ona się znajdzie.
- A ja jestem pewny, że uda ci się wykonać zadania.  Przepraszam, że się ci tak zwierzam, ale myślę, że jesteś dobrą osobą i...
Przytuliłam go i się rozpłakałam. Yoshiyo po chwili odwzajemnił uścisk.

1 komentarz: