środa, 17 sierpnia 2011

14. Clay

- Co za...
Co za głupek w nas walnął?! Samochód uderzył w drzewo i prawie złamał na pół. Mi oczywiście nic nie było - byłem nieśmiertelny. Szybko wysiadłem z wozu i wyciągnąłem z niego Phoebe. Była nieprzytomna i miała rany, pewnie nie tylko te, które widziałem.Ucałowałem ją w czoło, co sprawiło zniknięcie wszystkich obrażeń i położyłem delikatnie na trawie.
Wstałem i odwróciłem się. Okazało się że sprawcą wypadku był jakiś chłopak, Japończyk najwyraźniej. Miał okulary, był raczej niższy ode mnie. Po czole spływała mu strużka czerwonej krwi. Był przerażony.
- Przepraszam! - zawołał.
Ruszyłem ku niemu z wściekłą miną. Wiedziałem, że chłopak nie chciał spowodować wypadku, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili. Byłem po prostu zły!
- P - Przepraszam - wyjąkał, kiedy stanąłem przed nim. Wyglądał na takiego, co mógłby teraz nawiać, gdyby nie nogi wrośnięte ze strachu w ziemię.
- Kto ci dał prawo jazdy? - wycedziłem przez zęby.
- Jaa... przepraszam... naprawdę j - ja nie... - przerwał kiedy złapałem go z przodu za koszulę. Oczy mu się rozszerzyły. Nie mogłem już wytrzymać.
- MOGŁEŚ WSZYSTKICH POZABIJAĆ!!! - wykrzyczałem mu w twarz - CO TY SOBIE W OGÓLE MYŚLAŁEŚ, GÓWNIARZU! MYŚLISZ, ŻE UJDZIE CI TO PŁAZEM?! TY...
- Clay!
Na ten głos puściłem przerażonego chłopaka, a ten osunął się na kolana. Powoli się odwróciłem. Było mi wstyd, że byłem bliski zrobienia jatki przy Phoebe. Boże, co ona teraz o mnie pomyśli...
- Clay... - powtórzyła. Nie byłem zdolny spojrzeć jej w oczy. W końcu podniosłem wzrok.
Twarz Phoebe wyrażała głęboki szok. Minęła mnie i podeszła do tego chłopaka.
- Wszystko w porządku? Jak masz na imię?
- Tak...jestem Yoshiyo - nadal miał roztrzęsiony głos, ale nie byłem pewny czy ze strachu czy z powodu pięknej twarzy Phoebe.
Zapadła cisza. W końcu po kilku minutach odwróciłem się do nich i zobaczyłem, że Phoebe wlepia we mnie wzrok. Zrozumiałem, o co chce poprosić. Podszedłem do Yoshiyo. Phoebe drgnęła; chyba nie była pewna, co chcę zrobić. Przyłożyłem mu rękę do czoła. Krew przestała płynąć, pozostała tylko zaschnięta w niektórych miejscach.
- Wybacz - mruknąłem w końcu - nie powinienem aż tak się wściec.
Kiwnął głową. Wiedziałem, że się mnie bał. Spojrzałem na Phoebe i czekałem na dalsze instrukcje.

1 komentarz: