niedziela, 24 lipca 2011

13. Phoebe

Weszliśmy na werandę domku babci. Poczułam się jak mała dziewczynka. Bałam się, szczerze mówiąc, bałam się reakcji babci. '' Ciekawe czy mnie pozna ?'' myślałam.
- Clay, będziesz widzialny ? - byłam ciekawa. To pierwszy raz kiedy odezwałam się do niego od momentu... no tego momentu.
- A chcesz ?
- Tak, byłoby mi raźniej. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Ok.
Zapukałam cicho do drzwi. Po chwili otworzyła nam moja babcia. Ubrana w liliowy sweterek i kwiaciastą spódnice. Tak bardzo za nią tęskniłam ! Wyglądała tak jak ją zapamiętałam.
- Phoebe ? Moja kochana Phoebe ?! Wiedziałam, że kiedyś przyjdziesz - Babcia wyglądała na szczęśliwą i zaskoczoną - nie wiedziałam, że tak szybko.
- Cześć, babciu. - przytuliłam się do niej.
- Wejdź, wejdź do środka. Oh, przepraszam, wejdźcie. Co to za młodzieniec ?
- To... to mój... chłopak Clay. - To pierwsze mi przyszło do głowy. Cholera. Dlaczego to  ?!
- Tak, miło mi panią poznać. - Uśmiechnął się do mojej babci Clay.
- Mi również, no już wchodźcie, wchodźcie.
Weszłam. Domek był taki sam jak zapamiętałam. W powietrzu unosił się zapach lawendowego kadzidełka. Usiadłam na kanapie w salonie. Na ścianach wisiały zdjęcia. Między innym moje, kiedy byłam mała. Firanki w oknach nadal były te same. Właściwie to nic się nie zmieniło. Z kuchni słychać było dźwięk wody gotującej się w czajniku. Zachciało mi się płakać. Clay usiadł obok mnie. Nie patrzył na mnie. Nie odzywał się. Wyglądał jakby był na mnie zły. Co najmniej zły. Babcia przyszła niosąc na tacce herbatę i ciasteczka cynamonowe.
- Smacznego. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Zaczęliśmy jeść ciasteczka i popijać je herbatą. Rozmawialiśmy późno, aż do samego wieczora. Mieliśmy tyle zaległości. Bardzo dużo tematów. Nawet Clay ożywił się trochę przy rozmowie, ale nadal wydawał się zły i niedostępny. A przecież dzisiaj w południe jeszcze się całowaliśmy i był zupełnie inny.
Późnym wieczorem gdy wychodziliśmy przytuliłam mocno babcię i powiedziałam, że jeszcze przyjadę. Była chyba bardzo szczęśliwa i wybaczyła mi wszystko.
Ostatnie co pamiętam to to, że wsiadłam do samochodu i jechaliśmy chwilę, a potem pisk opon i krzyk. Potem chyba zemdlałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz