środa, 20 lipca 2011

11. Phoebe

Obudziłam się wypoczęta i gotowa do dalszych zadań. Usłyszałam głos w głowie.
- Phoebe, słyszysz mnie ? To telepatia, możesz mi odpowiedzieć. - słyszałam wyraźnie głos Clay'a.
- T...tak... słyszę cię. Co mam robić ?
- O dwunastej bądź pod domem, przyjdę po ciebie, dobrze ?
Spojrzałam na zegarek. Mam 30 minut.
- Dobra. Pa
- Pa, Phoebe...
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się w jakieś ubranie ze ''starej'' szafy. Jeśli się nie mylę to jeśli mogę wykonywać zadania nie po kolei to dzisiaj odwiedzę babcię. Już nie mogłam się doczekać.
Punkt dwunasta stałam pod domem. Tata był w pracy, więc nie musiałam się tłumaczyć. Pod dom przyjechał Clay. Przyjechał ! Swoim czarnym kabrioletem... wow...
- Zapraszam do środka - powiedział po ucałowaniu mojej dłoni i otworzeniu mi drzwi.
Poczułam się bardzo fajnie. Wsiadłam do środka na miejsce pasażera. Clay usiadł za kierownicą i zapalił silnik. Ruszyliśmy gdzieś.
- Clay, ale... jesteś już widzialny ?
- Oczywiście. A co... samochód widmo ? - Uśmiechnął się do mnie.
Zachichotałam. Dalej jechaliśmy w ciszy.
 Dopiero po 20 minutach spytałam się:
- Gdzie my jedziemy ?
- Na przejażdżkę. - Z jego twarzy nie znikał chytry uśmieszek.
- Clay, gdzie jedziemy ?! - powiedziałam głośniej, a potem się zaśmiałam.
- A gdzie chcesz jechać ?
- A ty ?
- Gdziekolwiek, byle tylko z tobą.
Zarumieniłam się. Byłam zszokowana. I on chyba też się zawstydził.
- Przepraszam. Jedziemy do twojej babci. Tak ?
- Tak.
Teraz już wiem co o mnie myśli. I byłam z tego zadowolona. Lubił mnie. Ja jego też.
Zatrzymaliśmy się przy drodze. Widać stąd było mały domek babci. Gdy wysiadałam, przypomniałam sobie, że nie jadłam śniadania, ani kolacji, byłam strasznie głodna. Było mi słabo. Zachwiałam się i oparłam ręce na kolanach. W tej chwili koło mnie zjawił się Clay.
- Wszystko dobrze ?
- Tak... tylko... - W tej chwili nie zastanawiając się długo spojrzałam mu w oczy, a widząc w nich to samo uczucie, powoli go pocałowałam. Odwzajemnił pocałunek. To trwało chwilę, bo później zorientowaliśmy się, że nie możemy. Spojrzeliśmy na siebie zawstydzeni, a później odwróciliśmy wzrok. Całą drogę do domku babci, nie odezwaliśmy się słowem. Jak mogę teraz myśleć o jakiejś miłości ?! Przecież mam sto razy ważniejsze rzeczy na głowie. Ale mimo to... naprawdę mi się podobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz