czwartek, 7 lipca 2011

5. Phoebe

 - Totalnie załamana ! - krzyknęłam jeszcze raz.
- Hej, malutka. - usłyszałam głos AJa. - do kogo się tak wydzierasz ? - kurde, chyba muszę się opanować.
-Ja... tak tylko sobie śpiewam. - powiedziałam nieśmiało. Popatrzyłam na Clay'a. Odwzajemnił spojrzenie. Patrzył spokojnie i zachęcająco. AJ go nie widział.
-Tak, tak, jak tam chcesz, maleńka. Chodź na naszą małą misję. - AJ objął mnie w talii i delikatnie popchnął w stronę wejścia do sklepu. - No, co się tak opierasz ?
- Ja nie jestem do końca pewna czy dobrze robimy. - patrzyłam się we wszystkie strony, byle tylko nie spojrzeć w oczy AJ'owi.
- Co ty mówisz ? Chodź, idziemy !
- No ale...
- Dobrze wiesz, że jak ze mną nie pójdziesz to pójdę sam.
- No dobrze. Już idę.
Popatrzyłam z przerażeniem na Clay'a. ''Pomóż''- próbowałam mu bezgłośnie to powiedzieć. Ale on tylko szedł za nami spokojnie do sklepu. Pamiętam, że jak tylko weszliśmy do sklepu mieliśmy skręcić w lewo do działu z napojami i alkoholem. AJ chciał wziąć bardzo dużo, a potem iść wypić to wszystko ze mną i kolegami. Ja wypiłam bardzo mało, ale AJ wypił więcej niż zwykle. Chciał się ze mną całować i pewnie nawet coś więcej. Ja uciekłam. Potem AJ leżał w szpitalu przez trzy dni. Nie chcę żeby to się stało.
AJ pakował już butelki do plecaka. Starsza pani za kasą nie mogła nic widzieć. Kamer nie było.
- Teraz tylko zatrzymaj czas - usłyszałam szept Clay'a.
- Co ?! O tym nie było mowy.
- Bo tego nie było w planach. Ale ja ci pomagam. I lubię cię. Dlatego możesz sobie zatrzymać czas. W zamian za jeden uśmiech.
Popatrzyłam na niego. Jego błękitne oczy były niesamowite. Niesamowite było wszystko. I jego prawie niewidzialne piegi, i jego białe równe zęby uśmiechające się do mnie w tej chwili. Jeszcze go nie znam. Ale chyba też go lubię. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję... Twój uśmiech jest piękny - miałam straszną ochotę go poznać - teraz tylko pstryknij palcami.
<pstryk>
AJ przestał się ruszać. Właśnie zapinał plecak i miał skierować się do wyjścia. Wiedziałam co robić. Rozpięłam z powrotem plecak. Butelki schowałam na inną półkę. Pobiegłam na parking przed sklepem i wzięłam z stamtąd kilka niedużych kamieni. Włożyłam je do plecaka i go zapięłam.
<pstryk>
AJ założył plecak na ramię.
- No to co, maleńka. Idę do kasy kupić lizaka i idziemy. - przesłał mi całusa
- Tak, tak. - ''tylko nie chowaj lizaka do plecaka. Proszę '' - dodałam w myślach. Na szczęście od razu odwiną go z papierka i włożył do ust. Potem się spytał, czy też chcę polizać. ,, Blee, nie'' pomyślałam i tylko skrzywiłam się w odpowiedzi. Clay się uśmiechnął. Wyszliśmy ze sklepu.
- Przepraszam Cię AJ, ale muszę iść do domu. No wiesz... stary... Ale zostaw coś dla mnie - mrugnęłam do niego z udawaną radością.
- No dobra. Ale to twoja strata. Pożegnaj się ładnie. - powiedział z chytrym uśmieszkiem
- Pff. Chciałbyś. - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu. Czułam, ze jeszcze przez chwilę się na mnie patrzy. Clay szedł za mną.
- No dobra, Clay. To gdzie teraz ?
- Teraz zapraszam cię do siebie na odpoczynek po pierwszej misji. Napijemy się czegoś - gdy spojrzałam na niego ze strachem dodał : - Bez alkoholu.
- No dobrze, niech będzie. - udawałam, że nie robi na mnie wrażenia.
Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz