wtorek, 30 sierpnia 2011

16. Clay

Powietrze wypełnił zapach cytryny i jasno żółtego obłoku. Pojawiła się Elizabeth, po której było widać... cóż, właściwie nic nie było widać bo jak zwykle kombinowała z modą. Tym razem na głowie miała kapelusz z wielkim rondem, a twarz przykrywała koronkowa chusta.
- Witajcie, moi drodzy - powitała wyrafinowanym głosem. Spojrzałem na Yoshiyo, którego wyraz twarzy  mówił  "Już po nas". - Kłopoty?
- Tak, Elizabeth - powiedziała Phoebe zanim zdążyłem otworzyć usta. Jakby przeczuwała, że muszę jeszcze mieć trochę czasu, aby się uspokoić - Potrzebujemy pomocy, zresztą to widać na pierwszy rzut oka - z pewnością miała na myśli przepołowiony samochód pod drzewem i rozbite auto naszego nowego znajomego.
Elizabeth zamyśliła się na chwilę, po czym zapytała:
- Czy wszyscy cali?
- Tak, Clay wszystkim się zajął. Najgorzej jest chyba z Yoshiyo - wskazała głową na Japończyka - Jest w lekkim szoku, tak myślę. W końcu to wszystko się działo tak szybko... - nic nie wspomniała o moim wybryku.
- Rozumiem - powiedziała Elizabeth po chwili ciszy.
- Co teraz?
- Zabieram was stąd.
Nikt nie zdążył drgnąć, a znaleźliśmy się w jej wielkiej willi. Wskazała Phoebe i Yoshiyo dwie sypialnie, a mnie wzięła na bok.
- Chyba wiem, co tam mogło się zdarzyć - powiedziała, miażdżąc mnie spojrzeniem. Milczałem. Nie dawała za wygraną. Mówiła dalej - Clay, nie musiałeś się tak wydzierać. Wiem z doświadczenia że wystarczy kiedy siedzisz cicho, a później coś palniesz. Wtedy wszyscy lądują pod stołem. A czemu tak nie było tym razem? - Potraktowałam to pytanie jako retoryczne i nie miałem zamiaru na nie odpowiedzieć. Teraz w ogóle czułem się urażony, ostatecznie Elizabeth traktowała mnie w tym momencie jak uczniaka - A ja wiem. Kochasz ją. Kochasz ją, Clay.

3 komentarze:

  1. super ale zdecydowanie za krótki.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zwykle takie daję, najpierw myślę że oo ale dużo napisałam, bo pisałam DŁUGO a tu później taki mikrus wychodzi ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. haha bywa, ale krótsze się łatwiej czyta więc jest spoko

    OdpowiedzUsuń